Lucy jest bardzo ambitną pracownicą dużej firmy. Podczas pewnego zebrania zarządu okazuje się, że ktoś musi jechać do Minnesoty do jednej z fabryk by ją zredukować. Widząc niechęć wszystkich, zgłasza się na ochotnika. Szybko pożałuje tej decyzji. Jedzie ze słonecznej Florydy, do zaśnieżonej dziury. Od samego początku może się przekonać, że ludzie w miasteczku są dziwni. Już pierwszego wieczoru zostaje swatana z młodym wdowcem, z którym nie przypadli sobie do gustu. Pierwszy dzień w pracy też nie wyglądał najlepiej, szczególnie kiedy się dowiedziała, że przedstawicielem pracowników jest Ted, owy wdowiec. Kobieta nie ma łatwo, każdy krzywo na nią patrzy i do tego ludzie robią sobie z niej żarty. Lucy ma dość tego miejsca, dlatego bez większego zastanowienia i mimo śnieżycy, pakuje się i jedzie na lotnisko. Jak nie trudno się domyślić, wszystkie loty są odwołane. W drodze powrotnej wpada w zaspę w której utknęła na dobre. By się rozgrzać, upija się. Ratuje ją Ted. Od tego momentu powoli zaczyna się wszystko zmieniać na lepsze. Z dnia na dzień poznaje ludzi, miasteczko i ogólnie zaczyna się tam czuć dobrze. Niestety ale nie trwało to długo, ponieważ zarząd uznał, że i tak zamknie ich oddział. Szybko informacja ta przedostaje się do pracowników. By ratować ludzi wpada na pewien pomysł, który musi realizować bez wiedzy właścicieli. Okazuje się on strzałem w dziesiątkę. Po tym wyjeżdża, ale nie ma długo...
Film jest bardzo fajny. Ogląda się go przyjemnie a momentami można się pośmiać. Zellweger udowodniła, że jest stworzona do takich filmów. Lucy to typowa karierowiczka, która do nowego zadania podeszła bardzo poważnie. Na początku próbowała ustawiać ludzi, tworząc barierę szef-podwładny. Ludzie jej nie lubili bo byli pewni, że będzie kolejną osobą, która porządzi, zwolni kogoś i pojedzie w swoją stronę. I z początku tak to wyglądało. Dodatkowo kobieta mieszka w luksusach, nie ma pojęcia o wielu rzeczach. Po prostu jest mieszczuchem, który przyjechał na wieś i średnio sobie radzi. Dzięki swojej sekretarce Blanche poznaje ludzi, którzy się do niej przekonują. Tak samo było z Tedem, z którym nowa znajoma postanowiła ją zeswatać. Kiedy odrobinę się poznali było między nimi coraz lepiej. "Za jakie grzechy" to typowa komedia romantyczna, w której od razu można się domyślić zakończenia. Mnie przypadła do gustu. Oceniam ją na 7,5 w skali 1-10. Polecam,
szczególnie teraz na zimowe wieczory ;)
I na koniec trailer filmu
Widzieliście ten film? Co o nim sądzicie? Piszcie. Pozdrawiam :)